Bourjois to jedna z tych firm do której mam słabość. Lubię
ich kolorówkę, produkty do demakijażu, ich ceny i promocje! Poniższy róż
zastąpił mi róż z Rimmela z którym jakoś się nie dogadaliśmy. Nie lubię trzeć
pędzlem ,,przez pięć minut’’ aby wydobyć ,,jakiś’’ kolor.
Mój róż to wersja limitowana, ale szczerze to mam go już ze
2 miesiące i wciąż jest do kupienia w Bootsie. Jego cena to 9,99euro.
Róż jest w typowym dla Bourjois malutkim pudełeczku z
otwieranym wieczkiem. Pod wieczkiem kryje się malutkie lustereczko, wg mnie
gadżet bo nie ma praktycznego zastosowania. Pędzelek jest w zestawie, ale u
mnie od razu wylądował w koszu, nie dlatego, że drapał lub był zły. Fajnie się
nim nakładało róż, ale wole moje Hakuro.
Mój kolor
to 48 Ashes of Roses. Jesli miałabym opisać co to za kolor to skłaniałabym
się do ciepłego różu minimalnie wpadającego w malinę. Co mnie niesamowicie urzekło
to zapach! Róż pachnie pudrowo, słodkawo… bardzo przyjemnie, ale uwaga możliwe,
że niektóre z was mają alergię więc warto uważać. U mnie nie wystąpiły żadne
nieprzyjemności…
Róż ma mocną pigmentację, wiec uwaga bladolice używamy go z
rozwagą! Ja preferuje takie produkty, wole raz delikatnie dotknąć pędzlem niż
się mazać 4 razy. Ponieważ ma mocną pigmentację można nim sobie krzywdę zrobić
i wyglądać jak Pani Edyta.
Tutaj kolor w świetle dziennym wraz z mała zapowiedzią :) |
Plusy
- Mocna pigmentacja
- Ładny zapach
- Małe, poręczne opakowanie
- Bardzo wydajny
- Cena – ciągłe promocje!
Minusy
- Dla niektórych zapach i możliwość alergii
Podsumowanie
Fajny róż, łatwo i z przyjemnością się go używa, myślę, że
zagości u mnie na dłużej. Troszkę się zastanawiam, czy ten kolor jest dobry do
mojej karnacji… Jak sądzicie??