6 sierpnia 2014

Seriale które mnie fascynują i które oglądam!

Cześć Robaczki!


Dzisiaj z innej beczki a mianowicie o serialach. Mieszkam w Irlandii już od wielu lat, dlatego mam styczność praktycznie wyłącznie z oryginalnymi wersjami językowymi serjaki, a jak przyjeżdżam do Polski to tłumaczenia mnie przerażają…

Jaki mam gust? Wg mnie pokręcony!



Lie to me – to pierwszy serial który pokochałam, a tak szybko sie skończył, po zaledwie 3 sezonach. Stwierdziliśmy z Robalem, że był za mądry dla większości społeczeństwa. Serial opowiada o życiu i pracy doktora behawiorysty Cal’a Lightmana – niezwykle szurniętego i niedbającego o własne bezpieczeństwo Irlandczyka (N.I.). Cal zawodowo zajmuje się wykrywaniem kłamstw, nie tylko dla F.B.I., ale również aby zgnębić była żonę, kochankę, czy zapobiec nieszczęściu córki. Nie omieszka przy tym być bucem, wytykać błędy współpracownikom oraz wspólniczce. Postać grana przez Tima Roth’a (Cal Lightman) wymaga nie lada gry aktorskiej, a jego mimika i nonszalancki styl bycia, wręcz nawiedzonego bezdomnego skradł moje serce.



Hannibal – Jako ogromna fanka oryginalnej serii filmowej z Anthonym Hopkinsem musiałam zobaczyć co dla nas szykuje serial. Nie wiem czy jest on już znany w Polsce, ale u nas były już dwa sezony. Cała fabuła serialu różni się od filmowej, mamy tu tytułowego Hannibala jako psychiatrę, oraz niezwykle uzdolnionego i niepodważalnie odbiegającego od normalności Willa Grahama, który współpracuje jako kryminalistyk w poszukiwaniu seryjnych morderców. Dlaczego ten serial tak bardzo przypadł mi do gustu? Nie ma tu jednoznacznego dobra i zła, a umysł często płata bohaterom figle. Mads Mikkelsen w roli Hannibala jest niesamowity, niczym nie przypominający Anthonego, ale idealnie pasujący do roli, niejednokrotnie przyprawiając mnie o ciarki. Z drugiej strony walczący z samym sobą Will w tej roli Hugh Dancy spektakularnie oddaje rozpadająca się psychikę bohatera… niec więcej nie napiszę, tylko – oskarowe role!



White Collar – zawłaszczył sobie moją sympatię nie tylko pięknym uśmiechem (i ciałem) głównego bohatera Neala Caffreya w tej roli Matt Bomer (tak ten co go wszyscy w 50-ciu twarzach Greya) jako ekskluzywnego złodzieja dzieł sztuki, pokochałam go również za złożoność relacji z jego opiekunem Agentem Peterem Burke. Wydaje się prosta fabuła kanciarz złapany i współpracuje, ale fakt, że Neal wciąż wkopuje się w tarapaty, chce swoimi sposobami pomóc Burke’owi dodaje pikanteri. Poza tym serial był by średni gdyby nie wspaniała rola drugoplanowa Mozziego (Willie Garson Paszamant), który to będąc niskim, łysawym facetem z brzuszkiem dodaje takie finezji serialowi.



Big Bang Theory – jeden z najzabawniejszych seriali jakie kiedykolwiek widziałam, a na dodatek mówi o fizyce której z wielką pasją nie znoszę! Mam nawet ulubione cytaty które używam: ,,That’s my spot’’, czy słynne Sheldon’owkie ,,There there…’’ na pociechę, nie mówiąc już o "A homo habilis discovering his opposable thumb says what?" "What?". Kopalnia gagów, kawałów i niesamowitych postaci które nie podchodzą pod standarty Hollywood (chudy żydek, metro hindus…)



Brawa należą się również serialowi Bones, Dr. House, Game of Thrones, Sons of Anarchy. 

Dla sprostowania warto też dodać, że nie posaadam telewizji, telewizor za to jest więc jestem stałą klientką netflixa.

Polecicie mi jakieś seriale? Słyszałam, że house of Cards jest dobry oraz Tudors i Beaking Bad.

Całuski
K.