Cześć robaczki!
Jak już wspominałam Klik Klik od pewnego czasu nie kontynuowałam wyzwania 7 ubrań w 7 dni. W planach miałam co
tygodniowe podsumowanie na Facebooku oraz jedno duże
podsumowanie na blogu, takie po 10-ciu tygodniach. Co z tego wyszło?
Szczerze to wyszło szydło z worka… Do 10.02 zapisywałam
sobie co nosiłam oraz wciąż trzymałam się zasady 7 ubrań w 7 dni, ale było to dla
mnie bardzo męczące. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że co miałam
wynieść z tego wyzwania to już wyniosłam. Nic nowego się nie nauczę jeśli nie
będzie mi to sprawiać radości, a nie sprawiało.
Parę tygodni temu zaczęłam czuć, że chce wciąż sięgać po te same
rzeczy. Nie dla tego, że inne mi nie pasowały, nie dlatego, że nie chciałam
nosić innych rzeczy, ale po prostu z tak ograniczona ilością rzeczy nie mogłam
sobie pozwolić na dodanie do zestawu sukienki, którą chciałam założyć jeden raz…
nie miałabym wtedy co nosić przez resztę tygodnia.
Można pomyśleć, że to głupota bo chce nosić jakąś rzecz
tylko raz… znaczy to, że nie mam dla niej zastosowania. A co jeśli chcę ją
nosić raz w tygodniu, co tydzień, lub co dwa? Wg tej zasady nie ma dla niej
miejsca w wyzwaniu 7 na 7, a co za tym idzie w podsumowaniu takiej akcji
powinnam taką nienoszona rzecz sprzedać, oddać lub wyrzucić.
Wyzwanie 7 na 7 to również swego rodzaju ograniczenie indywidualności.
W końcu jeśli chcemy się trzymać zasad to powinniśmy wybierać 7 sztuk ubrań,
które zawsze we wszelkich kombinacjach do siebie pasują. Takowe rzeczy to najczęściej
tylko ,,basic clothes’’, a co za tym idzie mogą wiać nudą. Osobiście bardzo
lubię prostotę i nie przeszkadza mi ,,nuda’’, ale rozumiem, że może to być dla niektórych problematyczne.
O tym, że ludzie nie zauważają, że w ciągu tygodnia nosisz 7
tych samych rzeczy już pisałam. Jest to wciąż dla mnie fascynujące zjawisko.
Nie wiem jak to się dzieje, że ludzie nie widzą, ale bawiło mnie to jak dostawałam
komplementy.
Co się zmieniło w mojej garderobie w ciągu tych zaledwie
paru tygodni?
Najszybciej mogę odpowiedzieć, że mam mniej rzeczy. Wyzwanie
pokazało mi, że nie lubię nosić niektórych rzeczy, że nie mam dla nich
zastosowania, albo po prostu źle w nich wyglądam i ciężko się je nosi. Inną
sprawą jest wyzbycie się wszystkich zużytych rzeczy oraz otworzenie na wcześniej nie rozważane kombinacje ubrań.
Zmiany
Zmiany
Oczywiście zmian nie wprowadziłam tak od razu, bo nie miałabym w czym
chodzić. Najpierw wyzbyłam się tych rzeczy które były zużyte. Próbowałam zmusić
się do noszenia paru rzeczy które wisiały od dłuższego czasu i potwierdziłam,
że abo źle się w nich czuje, albo mi nie pasują i większości też się wyzbyłam.
W tym samym czasie powoli wypełniałam luki w garderobie. Zaczęłam
od podstaw jak podkoszulki, bielizna, skarpetki. Ich przegląd i wyrzucenie było
najprostsze. Następnie na odstrzał poszły jeansy, swetry, bluzy, koszule, czyli
wszystko to co jest u mnie ,,basic’’. Na końcu najtrudniejsze czyli przegląd ,,statment pieces’’. Przegląd i wyzbycie się
tych rzeczy przyszło samoistnie, w trakcie wyzwania.
Rzeczy podzieliły się na 3 kategorie. Te które znalazły się w moich zestawach bo je lubię, są modne i ciekawe, te które nie znalazły się w zestawach bo pasują do niewielkiej ilości innych rzeczy, ale ciąż je lubię i są modne oraz te które są niemodne, źle się w nich czuje, są niepraktyczne, nie mam dla nich zastosowania.
Rzeczy podzieliły się na 3 kategorie. Te które znalazły się w moich zestawach bo je lubię, są modne i ciekawe, te które nie znalazły się w zestawach bo pasują do niewielkiej ilości innych rzeczy, ale ciąż je lubię i są modne oraz te które są niemodne, źle się w nich czuje, są niepraktyczne, nie mam dla nich zastosowania.
I co z tego wszystkiego wyszło?
Wyzbyłam się dużej ilości rzeczy. Mam dużo miejsca i
prześwit w szafie, wiem co mam i jak na mnie leży oraz czy w czymś czuje się
dobrze czy nie. Moja szafa zaczęła ze sobą ,,grać’’, z zewnątrz wygląda nudno i
szaro, ale zdałam sobie sprawę, że to moje ulubione kolory… szarości,
czerń, biel, granat. Oczywiście kocham też parę mocnych kolorów jak czerwień, czy błekit, ale niestety nie mogę znaleźć tego czego potrzebuje w tym
kolorach.
Jednocześnie łatwiej jest się ubrać: rzeczy jest mniej, wszystkie je lubię,
większość do siebie pasuje.
Wyzwanie 7 ubrań w 7 dni na zawsze zmieni moje podejście do
zakupów. Odkąd wiem, że nie potrzebuje dużo ubrań, aby ładnie wyglądać i dobrze
się ubierać, to więcej czasu poświęcam na wybór tej idealnej rzeczy. Zwracam
uwagę nie tylko na skład (o czym zapraszam tutaj Klik Klik),
ale również na praktyczność i zapotrzebowanie. Wiecie jak to czasami bywa
kochamy coś kupować np. swetry pomimo, że mamy ich już 10.
W tym samym czasie, gdy odgracałam moja garderobę odgraciłam
swoje otoczenie, ale o tym innym razem.
Całuski
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz