10 lutego 2015

Co mi daje wyzwanie 7 na 7?

Cześć Robaczki!

Tak jak zapowiadałam w poście o Dublińskim Pchlim Targu moje wyzwanie 7 ubrań w 7 dni będą pokazywać się tylko na Facebooku, aż do podsumowania 10-ciu tygodni, które znajdzie się bezpośrednio na blogu. Mój zamysł na to wyzwanie to ograniczenie garderoby do tych rzeczy które lubię, nosze i mi pasują. Dążę do wspaniale zbilansowanej Capsule Wardrobe, w której miałabym wszystko na każda okazję.

Podsumowanie ostatniego tygodnia będzie dopiero w środę, gdyż nie mam możliwości zrobienia zdjęć aż do tego czasu. W tym samym dniu będzie ,,zapowiedź’’ dziesięciotygodniowego zestawu. Następne podsumowania mam nadziej będą regularnie w weekend.

Wracając do samego zamysłu wyzwania. Jest ono ze mną już od paru tygodni i przyznam się szczerze, że zaczyna mnie męczyć. Nie chodzi o to, że nie mam się w co ubrać, ale o to, że mam ochotę coś ubrać raz w tygodniu, ale każdego tygodnia, jeśli dodam tą rzecz do zestawu to wiem, że nie będę jej nosiła więcej niż raz (bo od razu trzeba ją wyprać, bo jest to coś wyjściowego itd. itp.), a jak jej nie dodam to mnie do niej ciągnie. Irytuje mnie takie ograniczenie i mam wielki problem z trzymaniem się go. Nie zrozumcie mnie źle nie mam problemu z ograniczoną ilością rzeczy, ale ograniczanie używania rzeczy w danym czasie.

Ile to potrwa i co dalej?

Chcę, a by moje wyzwanie trwało 10 tygodni bo to równa liczba. Po tych 10-ciu tygodniach planuje podsumowanie jakich rzeczy nigdy nie ubierała, jakie były tego przyczyny. Mam zamiar wyzbyć się też części rzeczy i już mam niektóre upatrzone. Planuję również zastanowić się czego mi brakuje w mojej garderobie. Od dzisiaj do podsumowania mam zamiar nie kupować żadnych nowych ubrań. Następne zakupy powinny już być sezonowe na wiosnę i lato. Po tych 10-ciu tygodniach planuję też zerwanie z zasadą 7 na 7. Jest ona dla mnie zbyt męcząca i ograniczająca, ale chce monitorować co ubieram, aby po następnych 10-ciu tygodniach znów zastanowić się nad tym co noszę i co potrzebuję.

Problemy które napotkałam

Jak już wcześniej pisałam jest nuda i chęć wyrwania się ze schematu, gdy inne rzeczy leżą/wiszą tuż obok w szafie i nie można z nich korzystać. Czasami nachodzi mnie ochota, aby ubrać ten jeden raz tą konkretną rzecz, ale nie ma jej w spisie na ten tydzień, to frustrujące. Jest to tez powód dla którego zrezygnuje z 7 na 7 po 10-ciu tygodniach.

Inny problem to pranie. Nie muszę prać wszystkiego po jednokrotnym użyciu, ale zdarza się tak, że coś wybrudzę czy przepocę i już brakuje mi 3 rzeczy, do tego są dwa doły i zostają dwie góry do wyboru, czyli żaden wybór J. Na dzień dzisiejszy robię pranie w piątek/sobotę oraz w środku tygodnia. Zamiast jednego całego dnia na pranie robię to dwa razy po troszku. Nie dość, że jest to przyjemniejsze, bo nie lubię obowiązków domowych, to praktyczne, bo zawsze gdzieś, coś obsmaruje i nie mam w czym chodzić.
Inna sprawa to braki w szafie, które na dzień dzisiejszy już uzupełniłam. Brakowało mi kardiganów to mam nowy ombre, jasny szary oraz długi szary. Mam tez parę nowych ciepłych swetrów bo mi ich brakowało oraz pierwsze w życiu jeansy rurki.

Pozytywy wyzwania 7 na 7

Cało wyzwanie nie jest kompletną klapą! Wręcz przeciwnie, uważam je za wspaniały początek moje drogi do zmiany postrzegania przedmiotów które mnie otaczają.

Odkąd zaczęłam to wyzwanie zagłębiłam się w minimalizm i powoli, sukcesywnie odgracam nasze mieszkanie i życie.

Staram się sprzedać to czego nie potrzebuję, oddać co się nie sprzedało lub wyrzucić. Zawsze stawiam sobie konkretny termin do kiedy ma coś zniknąć i się go trzymam.

Innym pozytywnym aspektem wyzwania jest lepsza świadomość konsumencka. Mniej kupuje i częściej patrzę na metki. Nabyłam nawyk drugiej opinii, czyli proszę mojego mężczyznę o doradzenie. Często po zakupie zostawiam metki i czekam dzień lub dwa, aby mieć pewność, że nie kupiłam czegoś pod przypływem chwili tylko z potrzeby.

Zawsze robię listy co mi trzeba. Zdarza się, że wracając za tydzień do listy stwierdzam, że coś nie jest mi potrzebne. Niestety nie planuje jeszcze budżetu na dane zakupy z dużym wyprzedzeniem, ale myślę, że najpóźniej w maju zacznę, gdyż chciałabym wprowadzić Projekt 333 w życie a co za tym idzie sezonowe zakupy.

W ostatnim czasie mam więcej miejsca i pieniędzy. Wyzbywając się starych niepotrzebnych rzeczy stworzyłam przyjemniejszą przestrzeń do życia. Kupując to co jest mi niezbędne i dbając o dobra jakość zaoszczędziłam już prawie tysiąc euro.

Moja przestrzeń życiowa robi się coraz lepsza teraz czas na polepszenie swojej motywacji do sportu oraz popracowanie nad lepszym planowaniem czasu.

Całuski

K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz