Makijaż to coś z czym eksperymentuje od jakiegoś czasu,
powoli wracam do rutyny malowania się którą miałam na studiach. Odkąd pamiętam
używałam tylko kolorów ziemi, delikatnych pastelowych, albo mocnych brązów, ale
kolory omijałam. Nie umiem powiedzieć dlaczego tak było, ale tak było. Do czasu
odwiedzenia Inglota, ich palety kolorów! Mogłabym tak cały dzień spędzić i cała
swoją wypłatę!
I tak zakupiłam ostatnio parę mocniejszych, nie typowych dla
mnie kolorów. Morski, zielony, fiolety, malinowy… I zaczęłam eksperymentować. Najdłużej
na swoją kolej musiał czekać kolor fioletowy i jego wariacje, ale jak już się
doczekał to było wow! Moje oczy są stworzone do tego koloru! Dziękuję Pani z
Inglota za otworzenie mi oczu, że przy takim odcieniu tęczówki można
eksperymentować, bo nie są one stricte niebieskie.
Oto co z tego wyszło. To moja kolorystyczna miłość! Nie
tylko jest u mnie na ścianie w sypialni jak i łazience, ale i nosze ją teraz na
oczach!
Czego użyłam? Praktycznie nic nie zmieniło się od tego psota
i pełnej listy kosmetycznej Klik Klik. Doszedł żel na brwi, troszkę korektora
Catrice – kamuflaż oraz rozświetlacz Catrice o których pisałam tutaj Klik Klik.
Kolory cieni:
Na cała powiekę dałam najjaśniejszy fiolet, później
pracowałam nad zewnętrznym kącikiem oka dodając coraz to ciemniejsze filety.
Wewnętrzny kącik rozświetliłam beżem z paletki Sleek un Naturel. Dolna powieka
to jedynie beż sleeka oraz najciemniejszy, roztarty filet inglota.
Cień inglota to 114 – gorąco polecam!
Całuski