Cześć Robaczki!
Tak jak zapowiadałam w poście o Dublińskim Pchlim Targu moje
wyzwanie 7 ubrań w 7 dni będą pokazywać się tylko na Facebooku, aż do
podsumowania 10-ciu tygodni, które znajdzie się bezpośrednio na blogu. Mój
zamysł na to wyzwanie to ograniczenie garderoby do tych rzeczy które lubię,
nosze i mi pasują. Dążę do wspaniale zbilansowanej Capsule Wardrobe, w której
miałabym wszystko na każda okazję.
Podsumowanie ostatniego tygodnia będzie dopiero w środę,
gdyż nie mam możliwości zrobienia zdjęć aż do tego czasu. W tym samym dniu
będzie ,,zapowiedź’’ dziesięciotygodniowego zestawu. Następne podsumowania mam
nadziej będą regularnie w weekend.
Wracając do samego zamysłu wyzwania. Jest ono ze mną już od paru
tygodni i przyznam się szczerze, że zaczyna mnie męczyć. Nie chodzi o to, że
nie mam się w co ubrać, ale o to, że mam ochotę coś ubrać raz w tygodniu, ale
każdego tygodnia, jeśli dodam tą rzecz do zestawu to wiem, że nie będę jej
nosiła więcej niż raz (bo od razu trzeba ją wyprać, bo jest to coś wyjściowego
itd. itp.), a jak jej nie dodam to mnie do niej ciągnie. Irytuje mnie takie
ograniczenie i mam wielki problem z trzymaniem się go. Nie zrozumcie mnie źle
nie mam problemu z ograniczoną ilością rzeczy, ale ograniczanie używania rzeczy
w danym czasie.
Ile to potrwa i co dalej?
Chcę, a by moje wyzwanie trwało 10 tygodni bo to równa
liczba. Po tych 10-ciu tygodniach planuje podsumowanie jakich rzeczy nigdy nie
ubierała, jakie były tego przyczyny. Mam zamiar wyzbyć się też części rzeczy i
już mam niektóre upatrzone. Planuję również zastanowić się czego mi brakuje w
mojej garderobie. Od dzisiaj do podsumowania mam zamiar nie kupować żadnych
nowych ubrań. Następne zakupy powinny już być sezonowe na wiosnę i lato. Po
tych 10-ciu tygodniach planuję też zerwanie z zasadą 7 na 7. Jest ona dla mnie
zbyt męcząca i ograniczająca, ale chce monitorować co ubieram, aby po
następnych 10-ciu tygodniach znów zastanowić się nad tym co noszę i co
potrzebuję.
Problemy które napotkałam
Jak już wcześniej pisałam jest nuda i chęć wyrwania się ze
schematu, gdy inne rzeczy leżą/wiszą tuż obok w szafie i nie można z nich
korzystać. Czasami nachodzi mnie ochota, aby ubrać ten jeden raz tą konkretną
rzecz, ale nie ma jej w spisie na ten tydzień, to frustrujące. Jest to tez
powód dla którego zrezygnuje z 7 na 7 po 10-ciu tygodniach.
Inny problem to pranie. Nie muszę prać wszystkiego po
jednokrotnym użyciu, ale zdarza się tak, że coś wybrudzę czy przepocę i już
brakuje mi 3 rzeczy, do tego są dwa doły i zostają dwie góry do wyboru, czyli
żaden wybór J.
Na dzień dzisiejszy robię pranie w piątek/sobotę oraz w środku tygodnia.
Zamiast jednego całego dnia na pranie robię to dwa razy po troszku. Nie dość,
że jest to przyjemniejsze, bo nie lubię obowiązków domowych, to praktyczne, bo
zawsze gdzieś, coś obsmaruje i nie mam w czym chodzić.
Inna sprawa to braki w szafie, które na dzień dzisiejszy już
uzupełniłam. Brakowało mi kardiganów to mam nowy ombre, jasny szary oraz długi
szary. Mam tez parę nowych ciepłych swetrów bo mi ich brakowało oraz pierwsze w
życiu jeansy rurki.
Pozytywy wyzwania 7 na 7
Cało wyzwanie nie jest kompletną klapą! Wręcz przeciwnie,
uważam je za wspaniały początek moje drogi do zmiany postrzegania przedmiotów
które mnie otaczają.
Odkąd zaczęłam to wyzwanie zagłębiłam się w minimalizm i
powoli, sukcesywnie odgracam nasze mieszkanie i życie.
Staram się sprzedać to czego nie potrzebuję, oddać co się
nie sprzedało lub wyrzucić. Zawsze stawiam sobie konkretny termin do kiedy ma
coś zniknąć i się go trzymam.
Innym pozytywnym aspektem wyzwania jest lepsza świadomość
konsumencka. Mniej kupuje i częściej patrzę na metki. Nabyłam nawyk drugiej
opinii, czyli proszę mojego mężczyznę o doradzenie. Często po zakupie zostawiam
metki i czekam dzień lub dwa, aby mieć pewność, że nie kupiłam czegoś pod
przypływem chwili tylko z potrzeby.
Zawsze robię listy co mi trzeba. Zdarza się, że wracając za tydzień
do listy stwierdzam, że coś nie jest mi potrzebne. Niestety nie planuje jeszcze
budżetu na dane zakupy z dużym wyprzedzeniem, ale myślę, że najpóźniej w maju
zacznę, gdyż chciałabym wprowadzić Projekt 333 w życie a co za tym idzie
sezonowe zakupy.
W ostatnim czasie mam więcej miejsca i pieniędzy. Wyzbywając
się starych niepotrzebnych rzeczy stworzyłam przyjemniejszą przestrzeń do
życia. Kupując to co jest mi niezbędne i dbając o dobra jakość zaoszczędziłam
już prawie tysiąc euro.
Moja przestrzeń życiowa robi się coraz lepsza teraz czas na
polepszenie swojej motywacji do sportu oraz popracowanie nad lepszym
planowaniem czasu.
Całuski
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz