Cześć Robaczki!
Parę dni temu był szał zakupowy ostatnich tygodni to dzisiaj
czas na pierwsze spostrzeżenia lub mini recenzje. Nie wszystkie produkty, które
pokazałam wczoraj kupiłam po raz pierwszy (post tutaj Klik Klik), niektóre mam już
od pewnego czasu.
Pierwszy produkt, o którym chce powiedzieć to słynna już odżywka
z The Body Shop – Banana conditioner, czyli odżywka bananowa… Aż wstyd się
przyznać, ale znam ją już prawie od roku, była już nawet w denku, ale jakoś nie
mogłam zabrać się za recenzje… sorrryyyy! Tak czy owak jest ona rozchwytywana w
moim TBS! Ile to ja już razy byłam u nich pytając się o odżywkę i zawsze słyszę,,
It’s gone’’… Aż do ostatnio razu… ku uciesze moich podniszczonych i wysuszonych
włosów zdobyłam mojego Grala! Oczywiście nie było łatwo, bo musiałam jechać
25km do centrum, a wierzcie mi, nie znoszę jechać do centrum i robię to tylko,
kiedy muszę lub aby się spotkać z koleżanka (tak tak Karola o Tobie mowa!).
Plusy:
Świetnie nawilża
Nie obciąża
Nawilża ekspresowo, nie trzeba długo trzymać
Pomaga rozczesywać włosy
Średnio gęsta konsystencja
Wydajna
Pachnie jak mus bananowa – mniam
Dobra cena w stosunku do pojemności oraz wydajności 9,9euro
bez promocji za 250ml (dla mnie 10% off z karta TBS)
Minusy:
Dostępność schodzi jak świeże bułeczki
Troszkę twarda butelka, wiec na końcu trudno wydobyć odżywkę
(polecam postawić do góry nogami i będzie git)
Podsumowując:
Jeden z Hitów do którego zawsze będę wracać. Jak tylko będą świąteczne
promocje to kupie sobie ze dwie!
Niedługo będę w Polsce to sprawdzę w TBS koło mnie, ile ona
kosztuje w Polsce.
Druga dzisiaj recenzja będzie również odżywki, ale tym razem
Timotei, Organic Delight, Health & Nourishment, Odżywka do suchych i zniszczonych włosów. Przyznam się szczerze, ze skusiłam się na nią, bo mam z tej
serii szampon (Klik Klik). Odżywka nie ma parabenów, silikonów, siarczanów i barwników, a ich formuła jest w 95% biodegradowalna. (skład
tutaj Klik Klik) i przy najniższej cenie w Bootsie musiałam ją mieć!
Plusy:
Niska cena 4,59 euro
Dobra dostępność – Boots
Wygodna tubka i pojemność
Fajny zapach
Nie obciąża
Średnio gęsta konsystencja
Minusy
Nie nawilża!
Nie pomaga rozczesywać włosów
Jest tępa na włosach
Niewydajna
Podsumowując:
Trzeba nawalić pół opakowania, aby dało się ja rozprowadzić na
włosach, trzymać pół godziny, a na końcu włosy wciąż są nie do rozczesania, a o
gładkości możemy zapomnieć. Kompletny KIT!
To jak już jesteśmy przy kąpielowych sprawach to czas na
moja nowa zdobycz z Lidla! Firmę Original Sorce znacie na bank z innych blogów.
No moim też już była prezentowana (Klik Klik). Tym razem w moje ręce wpadł żel
pod prysznic o zapachu malin i wanilii.
Plusy:
Zapach – obłędny, mam ochotę go wypić!
Średnia gęstość – całkiem wydajny
Dobrze się pieni – a to dla mnie ważne
Nie wysusza – o dziwo, bo ma SLS a ja skórę atopowa
Świetna cena – 1.99Euro w Lidu, standartowo w Bootsie ich
produkty są w cenie 3.49euro bez promocji
Minusy:
Zawiera SLS dla niektórych to problem
Słaba dostępność wersji, widziałam ją tylko w Lidu
Dla niektórych mocny zapach może być minusem
Podsumowując:
Pachnie, myje, nie wysusza, jest tani, – czego nam jeszcze
trzeba??
Przed ostatnią mini recenzją jest olejek Sesa (Klik Klik).
Kocham go za zapach, nawilżenie oraz za to że pozostawia włosy mięsiste, miękkie…
ale uwaga ten produkt dostałam od koleżanki, u której się nie sprawdził - spowodował
wypadanie włosów. Nie wiem czy to wina nakładania na skórę głowy, alergii, czy
zbieg okoliczności, ponieważ szaleją jej hormony w ciąży (sorry Kara!), ale fakt
jest faktem, musicie pamiętać, ze to są moje odczucia i mogą one nie być takie same
dla wszystkich.
I ostatnia zdobycz prezentowa od Karoli to również olejek kokosowy,
perfumowany Coconut Perfumed Hair Oil - Hesh Ancient Formulae. Oddała mi go, zapach jej nie odpowiadał, a po
wybrykach jej włosów po poprzednim olejku kokosowym nie chciała znów
eksperymentować. Jeszcze go nie używałam… wiecie to postanowienie, ze nie
otworze czegoś póki nie skończę starego jest meczące, ale będę twarda!
Całuski