Już od
pewnego czasu zbierałam się do napisania paru postów o produktach ze ZSK.
Jestem ich klientem od czerwca zeszłego roku (2012), średnio wydaję i nich co
trzy miesiące 120zł. Myślę, że to dużo. Niektóre produkty kupuje od początku,
inne kupowałam tylko raz i już nie wróciłam, nie dlatego, że były złe.
Dzisiaj mam zamiar porównać dwa naturalne półprodukty peelingowe. Peeling z nasion bzu czarnego oraz peeling z nasion malin. Maliny kupiłam sama, z ciekawości, bez dostałam do zamówienia.
Odnośniki do strony ZSK.
Obydwa
produkty zakupimy w plastikowych opakowaniach po 50g. Ich koszt to 3,99zł.
Obydwa peelingi są produktem suchym i mają brązowy kolor, ale bez jest nieco ciemniejszy.
Obydwa peelingi
mają delikatne zapachy, malinowy nieco mocniejszy.
I tu najważniejsze.
Peeling z malin jest nieco ostrzejszy niż ten z bzu, który jest delikatniejszy,
miększy.
Po co w
ogóle taki peeling? Aby podrasować sobie żel pod prysznic, albo za słaby
peeling. Właśnie z tej drugiej opcjo skorzystałam. Podrasowałam sobie peeling
ayuuri z drzewa sandałowego oraz orzechów włoskich. Ja tak samo jak Innooka
Klik Klik kocham mocne ścieraczne, szczególnie na ciele, bo na twarzy nie mogę
sobie pozwolić (cera naczyńkowa).
Miałyście
kiedyś jakiś z peelingów z ZSK? Podrasowywałyście gotowe peelingi?