Cześć Robaczki!
Dzisiaj z innej beczki a mianowicie o serialach. Mieszkam w Irlandii już od wielu lat, dlatego mam styczność praktycznie wyłącznie z oryginalnymi wersjami językowymi serjaki, a jak
przyjeżdżam do Polski to tłumaczenia mnie przerażają…
Jaki mam gust? Wg mnie pokręcony!
Lie to me – to pierwszy serial który pokochałam, a tak
szybko sie skończył, po zaledwie 3 sezonach. Stwierdziliśmy z Robalem, że był
za mądry dla większości społeczeństwa. Serial opowiada o życiu i pracy doktora behawiorysty
Cal’a Lightmana – niezwykle szurniętego i niedbającego o własne bezpieczeństwo Irlandczyka
(N.I.). Cal zawodowo zajmuje się wykrywaniem kłamstw, nie tylko dla F.B.I., ale
również aby zgnębić była żonę, kochankę, czy zapobiec nieszczęściu córki. Nie
omieszka przy tym być bucem, wytykać błędy współpracownikom oraz wspólniczce.
Postać grana przez Tima Roth’a (Cal Lightman) wymaga nie lada gry aktorskiej, a
jego mimika i nonszalancki styl bycia, wręcz nawiedzonego bezdomnego skradł
moje serce.
Hannibal – Jako ogromna fanka oryginalnej serii filmowej z
Anthonym Hopkinsem musiałam zobaczyć co dla nas szykuje serial. Nie wiem czy
jest on już znany w Polsce, ale u nas były już dwa sezony. Cała fabuła serialu
różni się od filmowej, mamy tu tytułowego Hannibala jako psychiatrę, oraz
niezwykle uzdolnionego i niepodważalnie odbiegającego od normalności Willa
Grahama, który współpracuje jako kryminalistyk w poszukiwaniu seryjnych
morderców. Dlaczego ten serial tak bardzo przypadł mi do gustu? Nie ma tu
jednoznacznego dobra i zła, a umysł często płata bohaterom figle. Mads
Mikkelsen w roli Hannibala jest niesamowity, niczym nie przypominający Anthonego,
ale idealnie pasujący do roli, niejednokrotnie przyprawiając mnie o ciarki. Z
drugiej strony walczący z samym sobą Will w tej roli Hugh Dancy spektakularnie
oddaje rozpadająca się psychikę bohatera… niec więcej nie napiszę, tylko –
oskarowe role!
White Collar – zawłaszczył sobie moją sympatię nie tylko pięknym
uśmiechem (i ciałem) głównego bohatera Neala Caffreya w tej roli Matt Bomer
(tak ten co go wszyscy w 50-ciu twarzach Greya) jako ekskluzywnego złodzieja
dzieł sztuki, pokochałam go również za złożoność relacji z jego opiekunem Agentem
Peterem Burke. Wydaje się prosta fabuła kanciarz złapany i współpracuje, ale
fakt, że Neal wciąż wkopuje się w tarapaty, chce swoimi sposobami pomóc Burke’owi
dodaje pikanteri. Poza tym serial był by średni gdyby nie wspaniała rola
drugoplanowa Mozziego (Willie Garson Paszamant), który to będąc niskim, łysawym
facetem z brzuszkiem dodaje takie finezji serialowi.
Big Bang Theory – jeden z najzabawniejszych seriali jakie
kiedykolwiek widziałam, a na dodatek mówi o fizyce której z wielką pasją nie
znoszę! Mam nawet ulubione cytaty które używam: ,,That’s my spot’’, czy słynne
Sheldon’owkie ,,There there…’’ na pociechę, nie mówiąc już o "A homo
habilis discovering his opposable thumb says what?" "What?".
Kopalnia gagów, kawałów i niesamowitych postaci które nie podchodzą pod
standarty Hollywood (chudy żydek, metro hindus…)
Brawa należą
się również serialowi Bones, Dr. House, Game of Thrones, Sons of Anarchy.
Dla sprostowania warto też dodać, że nie posaadam telewizji, telewizor za to jest więc jestem stałą klientką netflixa.
Dla sprostowania warto też dodać, że nie posaadam telewizji, telewizor za to jest więc jestem stałą klientką netflixa.
Polecicie mi jakieś seriale? Słyszałam, że house of Cards
jest dobry oraz Tudors i Beaking Bad.
Całuski
K.